2 : 1
Na DW Stadium wiało, jak nie przymierzając na Kolporter Arena. Zanim zajęliśmy swoje miejsca, odwiedziliśmy coś w rodzaju pubu pod trybuną – przed meczem w zasadzie zarezerwowanego dla kibiców drużyny gości, ale nas wyjątkowo też wpuszczono – najwyraźniej nie wyglądaliśmy na chuliganów zdeterminowanych do zmiany wystroju wnętrza lokalu. Wykorzystaliśmy okazję, aby zobaczyć na dużym ekranie spore fragmenty meczu Premier League West Ham – Swansea, a trafiliśmy akurat na moment, w którym Carroll został wyrzucony z boiska za rzekomo celowe uderzenie przeciwnika w głowę. Powtórki pokazały, że Colin Webb (skądinąd sędzia dobrze znany polskim kibicom) dał się nabrać na aktorskie zdolności Chico, który, muśnięty w swój kucyk, padł na murawę niczym rażony serią z karabinu maszynowego.
Gospodarze stracili bramkę po prostym błędzie obrońcy już w trzeciej minucie spotkania i z mozołem godnym podziwu odrabiali stratę przez cały mecz, przy fatalnych warunkach pogodowych – przez większość spotkania padał ulewny, zacinany wiatrem deszcz. Upór Wigan się opłacił: wyrównanie padło w 88. minucie po strzale niechcianego w WBA Fortune’a, a w doliczonym czasie gry bramkę z rzutu wolnego sprytnym strzałem zdobył wprowadzony w drugiej połowie Hiszpan Jordi Gomez. Ku mojemu zdziwieniu, żywo jak dotąd reagujący na wydarzenia boiskowe trener Wigan zachował stoicki spokój i, zamiast dołączyć do tańca radości swoich zawodników, dość obojętnie spoglądał w stronę boiska siedząc sobie na bandzie tuż obok ławki rezerwowych. Albo wyczerpały go emocje, albo po prostu był pewien, że padnie w końcu zwycięska bramka.
Trzy dni przed meczem Charlton zakupił z drugiej ligi holenderskiej dwudziestoletniego Piotra Parzyszka, który w udzielonych wywiadach z niezachwianą pewnością twierdzi, że dla niego to zdecydowany krok naprzód w karierze. Niestety, zanosi się na to, że jego nowy klub wykona krok w tył, bo spadek do trzeciej klasy rozgrywkowej jest całkiem realny. A stamtąd droga do Premier League, bo chyba taki plan ma urodzony w Toruniu młokos, może się okazać sporo dłuższa, jeśli w ogóle możliwa.