4 : 2
Po wielu latach posuchy w Neapolu znów rozbłysły nadzieje na wielki futbol i jeszcze większe sukcesy. To nie przypadek, że taksówkarz, który wiózł nas z lotniska do hotelu na wieść o tym, że wybieramy się na mecz, wyjął z kieszeni i uroczyście ucałował zdjęcie Diego Maradony – bożyszcza Neapolu drugiej połowy lat 80-tych ubiegłego stulecia. Zakupiony 30 czerwca 1984 roku z Barcelony (za transakcją stała podobno neapolitańska mafia) Argentyńczyk poprowadził Napoli do podwójnego triumfu w sezonie 1986/87 – Mistrzostwa i Pucharu Włoch.
Przed obecnym sezonem drużynę objął Rafael Benitez, który w iście ekspresowym tempie ściągnął pod Wezuwiusz niechcianych w swoich klubach Claudio Reinę z Liverpoolu oraz Jose Callejona i Gonzalo Higuaina z Realu Madryt. Największą gwiazdą Napoli pozostaje jednak Słowak z charakterystycznym irokezem na głowie – Marek Hamsik, który w meczu przeciwko Interowi nie zagrał ze względu na kontuzję.
Przed meczem jak zwykle można było nabyć klubowe pamiątki, przede wszystkim szaliki, wśród których, i tu niespodzianka, prym w sprzedaży wiódł ten z niepochlebnym napisem na temat Juventusu. Tu prawdopodobnie fani Napoli i Interu mogli złapać tzw. wspólny język.
Na trybunach Stadio San Paolo zasiadło ponad 40 tysięcy widzów, w tym bardzo liczna i ubrana na czarno ekipa z Mediolanu. Pierwsze minuty to wzajemne „macanie się” godnych siebie przeciwników, z których bardziej zdecydowani wydawali się gospodarze i w 9. minucie Higuain otworzył wynik. Nie zdeprymowało to zupełnie drużyny Interu, której szefował Cambiasso, zastępując w tej roli innego Argentyńczyka, legendę mediolańskiego klubu, Zanettiego, który tym razem zasiadł na ławce rezerwowych – zdaje się, że to znak czasu. Kapitan azzuro-nerich zdobył wyrównanie w 35. minucie i gdy wydawało się, że Inter ma gospodarzy na wyciągnięcie ręki, ci użądlili dwukrotnie w ciągu trzech minut, doprowadzając widownię do euforii. Inter nie byłby jednak Interem, gdyby natychmiast nie wylizał ran i strzelił tzw. bramkę do szatni.
Wynik 3:2 do przerwy zapowiadał duże emocje w drugiej odsłonie i zapowiedź się potwierdziła: dominacja przyjezdnych nie podlegała dyskusji, choć Napoli wyprowadzało groźne kontry. Jedna z nich zakończyła się powodzeniem, w 81. minucie ze zdobycia bramki będącej ukoronowaniem bardzo dobrego występu cieszył się Callejon.
Co prawda w futbolu tak się zdarza, że przegrywa drużyna lepsza i dojrzalsza taktycznie, to jednak pewien niesmak pozostał: sędzia zupełnie niepotrzebnie usunął za (niezamierzone moim i moich kolegów zdaniem) zagranie ręką Alvareza (notabene: kolejny Argentyńczyk na boisku). W znaczny sposób ograniczyło to poczynania Interu, a przy okazji przyćmiło nieco blask zwycięstwa gospodarzy.
Po meczu o taksówkę, zwłaszcza na pięciu chłopa, było niezwykle trudno. Nam się jednak udało, a kierowca z rozbrajającym uśmiechem po zakończeniu kursu poprosił o pięcioeurowy napiwek. Kołaczcie, a otworzą wam.