

1 : 2

O ustalenie szczegółów technicznych, takich jak czas rozpoczęcia meczu, dostępność biletów itp., poprosiłem recepcję hotelu Shangri-la, w którym się zatrzymałem. Po krótkiej chwili recepcjonistka przekazała mi słuchawkę telefonu uznając, że lepiej będzie, gdy sam porozmawiam z przedstawicielem klubu – gospodarza spotkania. Sympatyczny człowiek (jak się później okazało trener drużyny młodzików klubu, a zarazem ktoś w rodzaju PR Managera) zapewnił mnie, że z moją wizytą nie będzie najmniejszego problemu, a on osobiście będzie na mnie czekał przy wejściu głównym na stadion (?). Jak powiedział – tak było.
Na obiekt przyjechałem bezpośrednio z lotniska, bo tego dnia byłem z jednodniową wizytą w Kuala Lumpur. PR Manager czekał na mnie z biletem do sektora VIP-owskiego (a jak!), wskazał mi miejsce, wręczył butelkę wody mineralnej (a co!), po czym życzył przyjemnych wrażeń i usiadł sobie w towarzystwie (jak się domyślam) swoich młodzików kilka rzędów wyżej.
Poziom sportowy spotkania, jak się można domyślić, nie był porywający, ale zaangażowania nie brakło, w związku z czym widzom (ok. 200-300) zapewniono istny horror, jeśli chodzi o progresję wyniku. Mniej więcej w 70. minucie na prowadzenie wyszli goście, którzy do tego momentu w pełni kontrolowali grę, mając miejscami miażdżącą przewagę. W 90. minucie gospodarze wyrównali z rzutu karnego (nagroda za upór oraz niezłe wrzutki w pole karne przez swoją “10”).
Kiedy wszyscy szykowali się do opuszczenia obiektu, sędzia techniczny pokazał, że dolicza 3 minuty dodatkowego czasu gry. To dało sygnał do ataku dla gości, którzy chwilę potem zdobyli zwycięską, jak się okazało, bramkę. Szczęśliwy strzelec postanowił ściągnąć koszulkę i pobiec do fanów swojej drużyny (śpiewająco-krzyczących osobników przyszło słownie ośmiu), żeby razem nacieszyć się wiktorią. Po powrocie na murawę ujrzał od sędziego żółtą kartkę (takie są przepisy – ściąganie odzieży w trakcie meczu to niesportowe zachowanie), ale i tak miał minę najszczęśliwszego człowieka na ziemi, a przynajmniej w Singapurze.
Kibice Geylang United byli smutni, ale nie rozpaczali, bo przynajmniej w konkurencji “ligi stadionów” wygrali bardzo wyraźnie: wobec wspomnianej ósemki przyjezdnych legitymowali się dwunastką, w tym dwa bębenki i jedna trąbka) oraz jedną sztuką transparentu. W tym kontekście można stwierdzić, że mecz w zasadzie zakończył się remisem.



