4 : 0
Parę dni przed meczem we Wrocławiu Japończycy pokonali w innym spotkaniu towarzyskim w Paryżu Francję. W związku z czym do Polski przyjechali w dobrych nastrojach, choć żadnych buńczucznych zapowiedzi nie słyszałem. Z kolei Brazylijczycy narzekali na niską temperaturę, a pytani o Polaków szczerze twierdzili, że żadnego nazwiska podać nie potrafią, dodając dyplomatycznie, że „szanują futbol każdego kraju”.
Szacunek szacunkiem, ale po przybyszach z Kraju Kwitnącej Wiśni canarinhos przejechali się rytmicznie, bez szczególnego napinania się – dość powiedzieć, że jak na tournee towarzyskie pojawiło się w składzie Brazylii dużo znanych nazwisk – Ramires, David Luiz, Kaka, Hulk, Neymar. Ten ostatni wprowadził wielu kibiców w błąd ugrzeczniając swoją fryzurę – do tej pory w przekazach TV łatwo można go było rozpoznać po „irokezie” na głowie. Podobno z transferem do Europy są jeszcze jakieś pierepałki (Santos chce od Barcelony więcej niż w umowie, czy coś), ale trzeba przyznać, że smykałkę do piłki chłopak ma i jeżeli mu nie odbije, wkrótce na boiskach europejskich pojawi się talent godny rywalizacji z Messim. W tym miejscu powinienem dodać „oraz z Ronaldo”, ale tego nie zrobię, bo nażelowanej i wytapirowanej Krysi po prostu nie lubię. Krysia zresztą sobie nic z tego nie robi, bo z doprawdy rozbrajającą szczerością udzieliła wypowiedzi w rodzaju: „Jestem przystojny, bogaty i bardzo dobrze gram w piłkę, więc większość ludzi mnie nienawidzi”.
Japończycy się starali, ale – with all the respect – mimo znacznego postępu w jakości gry, na Brazylię, nawet grającą treningowo, papierów jeszcze nie mają. Jeszcze nie, bo liczba zawodników ze znanymi nazwiskami rośnie bardzo szybko i pewnie niedługo z Japonią będą się musieli liczyć najsilniejsi. Nawet z dzisiejszej perspektywy postęp widać gołym okiem – my sikamy ze szczęścia, że mamy dortmundzką trójkę, a dla Japończyków ten etap to już historia – Shinji Kagawa gra w Manchesterze United, a Lewandowski jest podobno na liście życzeń tego klubu. Z akcentem na „podobno”.