1 : 4
Parę dni po obejrzeniu spotkania w Ho Chi Minh City wykorzystałem okazję do zaliczenia kolejnego meczu V.League 1. Tak się złożyło, że hotel Fairfield Binh Duong, w którym mieszkałem kilka dni, jest oddalony od stadionu Go Dau o zaledwie kilka kilometrów. Tym razem bilety pozyskałem w sposób bardziej nowoczesny od zakupu w kasie biletowej stadionu. Moja firmowa koleżanka kupiła go przez stronę internetową klubu.
Mecz poprzedziło odegranie hymnu narodowego Wietnamu, co jest ogólnie przyjętą praktyką, mającą podkreślić wysoką rangę tej imprezy publicznej. W odróżnieniu od stadionu w Ho Chi Minh City, tym razem na piwo przed meczem nie było szans – całkiem liczne punkty sprzedaży oferowały wyłącznie napoje bezalkoholowe.
Od pierwszego gwizdka sędziego było wiadomo, że obie drużyny dzieli różnica klas – na niekorzyść gospodarzy. W Nam Dinh brylował Rafaelson – napastnik brazylijskiego pochodzenia z wietnamskim paszportem, który strzelił 3 bramki. Dorobek pewnie by powiększył, ale doznał kontuzji i w 82. minucie spotkania musiał opuścić boisko.
W lidze wietnamskiej jest liczna grupa obcokrajowców, ze wszystkich kontynentów, choć tabela najlepszych strzelców może sugerować, że najwięcej graczy przybyło z Brazylii. Mój kolega z Polski, który od kilku lat mieszka i pracuje w Wietnamie twierdzi, że futbol to zdecydowanie najpopularniejsza gra zespołowa w kraju, co przyciąga możnych sponsorów i w efekcie skutkuje zaskakująco wysokim poziomem rozgrywek. Problem w tym, że na poziomie reprezentacji Wietnam napotyka na trudnych przeciwników, bo w grupie eliminacyjnej do mistrzostw świata ląduje w grupie z Japonią i Koreą Południową – a oba te kraje mogą się poszczycić zarówno lepszymi ligami krajowymi, jak i liczną grupą zawodników wyeksportowanych do czołowych lig europejskich.
Po przerwie napór gości wyraźnie osłabł, co skwapliwie wykorzystali gospodarze strzelając w 58. minucie bramkę honorową.
Ulewa, która przeszła nad stadionem, nie wyrządziła szkody widowisku, bo zmoczyła widownię w zasadzie tylko w przerwie spotkania. Ciekawe, czy zostało to zaplanowane przez organizatorów…Jeśli tak, to bardzo praktyczny pomysł!