1 : 1
Mercedes-Benz Stadium to supernowoczesny obiekt, który dzielą między sobą Atlanta Falcons oraz Atlanta United. Ci pierwsi w NFL (liga futbolu amerykańskiego), ci drudzy w MLS (liga piłki nożnej, zwanej tu soccerem). Wszyscy chętni się zmieszczą, bo miejsc siedzących jest ponad 74 tysiące.
W ubiegłą niedzielę postanowiliśmy, wraz z Synkami, pojawić się wśród widowni meczu piłki kopanej. Bileciki on-line, proszę bardzo, w sektorze narożnym (czyli miejsca takie sobie) – po sto dolarów sztuka. W sektorze centralnym – co najmniej dwa razy tyle. Dla porównania, na zwykły (w sensie: nieszlagierowy) mecz w angielskiej Premier League: ok. 40-50 funtów, niemieckiej Bundeslidze: ok. 40 euro, szwajcarskiej Super League: ok. 50 franków. Skąd przykładowy John Smith bierze dwieście dolców (plus parking, plus obowiązkowy burger z frytkami i colą plus często gęsto klubowy gadżecik)? Wypada mieć nadzieję, że ani z nierządu, ani z napadów na banki, ani z przygodnych rozbojów. Zadaszona (bez względu na pogodę) de facto hala plus sztuczna nawierzchnia od razu stwarzają dla Europejczyka atmosferę dość specyficzną: wrażenia wizualne i akustyczne znacznie różnią się od otwartego stadionu z naturalną murawą. Po bombardowaniu reklamami na ogromnych telebimach przychodzi czas otwarcia ceremonii: na początek utwór rockowo[1]raperski, wnoszony na trybunę mega-gwóźdź, dziwaczna para ubrana na zielono (OK, był akurat Dzień Świętego Patryka), następnie hymn narodowy a capella w towarzystwie wzruszonego weterana amerykańskich sił powietrznych. Wszyscy stoją i po pierwszym gwizdku sędziego w tej pozycji obserwują całe spotkanie. W Europie, oczywiście poza sektorami dla ultrasów, kibice podrywają się z miejsc w sytuacjach emocjonujących, typu akcja pod bramką, brutalny faul, wejście ulubieńca na boisko, zdobycie gola. W sektorze za bramką kibicostwo śpiewa, tańczy, macha flagami (ewidentnie zerżniętymi z Europy), ale nie sposób oprzeć się wrażeniu, że to wszystko jakieś wymuszone, sztuczne, na pokaz, zaimportowane. Spontaniczne okrzyki z naszego sektora można przetłumaczyć na „zróbmy to!”, „do przodu!”, „nie spacerujcie!”, „zjednoczmy się i zwyciężmy!”, „grajcie zespołowo!”. Prawda, że aż ciarki przechodzą? Spiker informuje widownię, że był spalony. W odpowiedzi widownia klaszcze. Sędzia nie pokazał żółtej kartki graczowi drużyny przyjezdnej? Widownia pokazuje pięknie wycięte żółte kartki sędziemu. Widownia jest znużona? No to idzie po kolejnego burgera – a nuż znajomego spotka. Do kompletu: czerwonawa mgła spowijająca piłkarzy wychodzących na murawę (pardon, dywan) oraz jęzory ognia buchające za bramką po zdobyciu gola przez miejscowych.
Coś mi się zdaje, że byliśmy z Synkami na meczu piłki kopanej w wydaniu USA dwa razy za jednym razem: pierwszy i ostatni. Sądzę, że podobne wrażenia miałby Amerykanin na meczu bejzbola między drużynami Koluszki Lions i Ciechanów Predators rozgrywanym na nowoczesnym obiekcie w Wieruszowie.
Oczywiście z całym szacunkiem dla mieszkańców wszystkich wymienionych miejscowości.