2 : 3
Spotkanie rozpoczęło się z półgodzinnym opóźnieniem, w związku z czym mieliśmy trochę więcej czasu na zapoznanie się z obiektem (którego zwiedzanie zajęło 5 minut) oraz rozgrzewką zawodników, która nie okazała się zbyt intensywna. Zawodnikom było widocznie wystarczająco ciepło, w końcu w połowie sierpnia panują w tej części Europy wysokie temperatury.
Sędzią głównym spotkania okazała się być przystojna blondynka, która wykonała swoje zadanie bardzo sprawnie, parokrotnie demonstrując zdecydowanie, którego nie powstydziłby się żaden sędzia – mężczyzna.
Na trybunie pojawiło się, sądząc po wznoszonych okrzykach, więcej sympatyków gości. FC Schötz rozpoczęło spotkanie wyjątkowo niemrawo, w związku z czym na prowadzenie dość pewnie wyszli gospodarze. Kapitan SC Zofingen, Kovacevic, posiadał trzy ważne atrybuty lidera drużyny: „10” na plecach, długie włosy opasane tasiemką oraz pozycja środkowego pomocnika na boisku, tzw. reżysera gry. Oprócz tego okazał się najwolniejszym graczem gospodarzy i żadne z jego zagrań nie utkwiło mi w pamięci.
W przerwie można było sobie nabyć smażoną kiełbaskę, a w niewielkim sklepiku oprócz przekąsek i napojów – także klubową bluzę w korzystnej cenie 60 CHF, i to niezależnie od rozmiaru.
W miarę upływu czasu gospodarze słabli, a goście poczynali sobie coraz odważniej – pierwotnie skazani na porażkę zwietrzyli szanse wywiezienia z Zofingen kompletu punktów. Niesieni dopingiem wspomnianej grupy swoich sympatyków (w sumie jakieś 15-20 osób) zdobyli zwycięską bramkę w końcówce spotkania.
Do dziś nie wiem dokładnie, gdzie na mapie Szwajcarii jest Schötz, ale obiecałem sobie sprawdzić, jeśli wygrają z liderem i zdecydowanym faworytem swojej klasy rozgrywkowej – Xamax Neuchatel.