1 : 3
Czwarta klasa rozgrywkowa Szwajcarii, ale obydwu drużynom towarzyszyli „ultrasi”. Tuż po pierwszym gwizdku sędziego zaczął padać rzęsisty deszcz, a co bardziej zapobiegliwi kibice pospiesznie rozkładali parasole.
Fani przyjezdnych zastosowali bardziej praktyczne rozwiązanie: zamiast zakładania kurtek czy otwierania parasoli, po prostu zdjęli część odzieży. W ten sposób osiągnęli dwa efekty równocześnie: po pierwsze, uchronili odzież przed zmoczeniem, po drugie, półnadzy, uzyskali image gotowych na wszystko wojowników. Ich śladem podążyło również kilku fanów FC Solothurn, ale okazali się mniej twardzi i stosunkowo szybko ubrali się ponownie.
Gol otwierający wynik meczu w 5-tej minucie oraz czerwona kartka (konsekwencja drugiej żółtej) pokazana zawodnikowi przyjezdnych – zapowiadały sukces drużyny FC Solothurn, która na pierwszy rzut oka wyglądała jak Arsenal. Niestety, na tym podobieństwa do Kanonierów się skończyły, a Pani Fortuna odtąd zaczęła iść pod rękę z ubranymi na żółto piłkarzami FC Baden, którzy nie dość, że wyrównali stan spotkania jeszcze przed przerwą, to od początku drugiej połowy przejęli kontrolę nad grą. Po wyrzuceniu obrońcy Solothurn z boiska za brzydki faul, przewaga gości rosła z minuty na minutę. Gdyby nie kilka intuicyjnych interwencji bramkarza gospodarzy, końcowy wynik spotkania mógł być bardziej okazały.
Obydwie grupy „ultrasów” rozpoczęły zawody wokalne w końcówce spotkania, po czym nie wiedzieć czemu, miejscowi zaczęli od najgorszych wyzywać policję, uznając pewnie taki wyczyn za „bon ton” piłkarskiego stadionu.
Wygrana umocniła FC Baden na 3-cim miejscu w ligowej tabeli, potwierdzając aspiracje awansu do wyższej klasy rozgrywkowej. Kibice udowodnili, że uwielbiają śpiewanie w deszczu. A co z tańczeniem?